Saturday, June 9, 2007

Polka Janina Wasilewska deportowana z USA po 18 latach


Wlodek,

Wlodek prosze zredaguj / przetlumacz trzeba zrobiz z tego sprawe

CC: Mr. Mirecki czemu Kongres Polonii nic nie pomogl? Na pewno ona pytala Polonijne organizacje o pomoc.
Bittersweet Day For New U.S. Citizen


CHICAGO (WBBM) -- For a 38-year-old Schiller Park man, this day brings mixed emotions: He is an immigrant from Poland, sworn in as a U.S. citizen today - but his wife is in Poland after being deported three months ago.

One of Tony Wasilewski's dreams is coming true.

"I am becoming a citizen of this great country. I'm a voter. My other dream is to bring my family back to my new homeland to a peaceful life."

Tony's wife Janina is in Poland - deported three months ago. Their 6-year-old son is with her.

Janina had applied for asylum back when Poland was still in communist hands. Then, when things changed, her asylum application was denied.

She overstayed her visa and was ordered deported - and not eligible to return for 10 years.

Now Tony is hoping for a change in the law - or at least a change in his wife's status.

Tony talked to Janina by phone right before he walked into the courthouse to become a citizen.

"She said she's really happy. She cried and she said she's really proud fo me."

Next Tuesday is the Wasilewski's 14th wedding anniversary.



Lech Alex Bajan

-------------------------------------

Po 18 latach pobytu w USA musi wyjechać do kraju, zostawiając rodzinę. Decyzją amerykańskiego sądu, Janina Wasilewska powinna do piątku opuścić Stany Zjednoczone. Jej adwokat uważa jednak, że amerykański sąd naruszył przepisy, skłaniając Polkę do podpisania zgody na dobrowolny wyjazd.
Władze amerykańskie bronią decyzji o deportacji Polki z Chicago: - Pani Janina Wasilewska przyjechała do USA na półrocznej wizie turystycznej i pozostała po jej wygaśnięciu. Przez 10 lat ignorowała polecenia sądu imigracyjnego i Zarządu Apelacji w sprawach Imigracyjnych. Chociaż zobowiązała się w sądzie do dobrowolnego wyjazdu z USA, potem zeznała, że nie miała zamiaru wypełnić tej umowy - powiedział w wywiadzie dla chicagowskiego radia publicznego Carl Rusnok z federalnego biura ds. imigracji i służb celnych.
41-letnia Janina Wasilewska przyjechała z Polski do Chicago w marcu 1989 r. Wystąpiła tam o azyl polityczny, motywując to swoją działalnością w "Solidarności" w czasie studiów w Warszawie. Procedura rozpatrywania podania o azyl przeciągała się, aż w 1995 r. władze amerykańskie wydały decyzję negatywną. Jako przyczynę podano demokratyczne zmiany w Polsce.

W chicagowskim sądzie, na rozprawie dotyczącej azylu, Wasilewska podpisała zobowiązanie dobrowolnego wyjazdu z USA. Jednak jej obecny adwokat Royal Berg zwraca uwagę, że kobieta nie wiedziała wtedy, co podpisuje, ponieważ słabo znała angielski. Jej ówczesny adwokat nie znał polskiego, a nie zapewniono jej nawet tłumacza: - Sędzia powinien był ją poinformować o jej prawach - powiedział Berg w wywiadzie dla dziennika "Chicago Tribune". Jego zdaniem, sąd miał obowiązek powiadomić ją, że ma prawo do tłumacza, tak aby rozumiała przebieg rozprawy. - Sędzia imigracyjny ani razu nie zwrócił się do niej bezpośrednio i nie dał wskazówek przewidzianych przepisami - mówił zaś Berg w publicznym radiu.

Carl Rusnok ze służb imigracyjnych uważa, że jego urząd wykazał się pobłażliwością, gdyż "nie aresztował pani Wasilewskiej i odłożył jej deportację do 8 czerwca". Wszystkie możliwości apelacji zostały wyczerpane. Interwencji odmówił także miejscowy demokratyczny senator Richard Durbin.

Wasilewska ma wyjechać z USA w piątek, ma już bilet na samolot dla siebie i swego 6-letniego syna Briana. Syn Wasilewskiej urodził się w USA, dzięki czemu ma obywatelstwo amerykańskie, ale jego matka nie będzie mogła wrócić do Stanów Zjednoczonych przez 10 lat - tak mówi prawo imigracyjne.

W Chicago zostaje mąż pani Janiny, Tony Wasilewski, gdyż nie może opuścić firmy, którą prowadzi - jedynego źródła utrzymania rodziny. W Polsce - jak powiedziała pani Janina "Chicago Tribune" - Wasilewscy nie mają mieszkania.

Tony ma wkrótce otrzymać obywatelstwo USA. Oboje uważali dotąd Amerykę za swoją drugą ojczyznę - na ich domu w Shiller Park na przedmieściach Chicago powiewa amerykańska flaga.
Sprawa deportacji Janiny Wasilewskiej

Najpierw Tony Wasilewski wystąpił na spotkaniu z udziałem polityków z Illinois, mówiąc o swym przywiązaniu do Ameryki, a także o grożącej jego żonie-Janinie deportacji do Polski. Po dwóch miesiącach od tamtego spotkania sprawa deportacji J.Wasilewskiej dostała się na pierwszą stronę „Chicago Tribune”.


Janina Wasilewska z synem Brianem Fot. Chicago Tribune
Po 18 latach pobytu w USA Polka musi wyjechać i zostawić rodzinę
ulast, PAP
2007-06-06, ostatnia aktualizacja 2007-06-06 22:42
Władze amerykańskie bronią decyzji o deportacji Polki z Chicago, która po 18 latach pobytu w USA musi wyjechać do kraju, zostawiając rodzinę. Jej adwokat uważa jednak, że amerykański sąd naruszył przepisy, skłaniając Polkę do podpisania zgody na dobrowolny wyjazd.
ZOBACZ TAKŻE
• Deportowana z USA Polka jest już w kraju (09-06-07, 15:51)
"Pani Janina Wasilewska przyjechała do USA na półrocznej wizie turystycznej i pozostała po jej wygaśnięciu. Przez 10 lat ignorowała polecenia sądu imigracyjnego i Zarządu Apelacji w sprawach Imigracyjnych. Chociaż zobowiązała się w sądzie do dobrowolnego wyjazdu z USA, potem zeznała, że nie miała zamiaru wypełnić tej umowy" - powiedział w wywiadzie dla chicagowskiego radia publicznego Carl Rusnok z federalnego biura ds. imigracji i służb celnych.

41-letnia Janina Wasilewska przyjechała z Polski do Chicago w marcu 1989 r. Wystąpiła tam o azyl polityczny, motywując to swoją działalnością w Solidarności w czasie studiów w Warszawie.

Procedura rozpatrywania podania o azyl przeciągała się, aż w 1995 r. władze amerykańskie wydały decyzję negatywną. Jako przyczynę podano demokratyczne zmiany w Polsce.

W chicagowskim sądzie na rozprawie dotyczącej azylu pani Wasilewska podpisała zobowiązanie dobrowolnego wyjazdu z USA. Jednak jej obecny adwokat Royal Berg zwraca uwagę, że jego klientka nie wiedziała wtedy, co podpisuje, ponieważ słabo znała angielski, jej ówczesny adwokat nie znał polskiego, a nie zapewniono jej nawet tłumacza.

"Sędzia powinien był ją poinformować o jej prawach" - powiedział Berg w wywiadzie dla dziennika "Chicago Tribune". Jego zdaniem, sąd miał obowiązek powiadomić ją, że ma prawo do tłumacza, tak aby rozumiała przebieg rozprawy.

"Sędzia imigracyjny ani razu nie zwrócił się do niej bezpośrednio i nie dał wskazówek przewidzianych przepisami" - powiedział mecenas Berg w publicznym radiu.

Pani Wasilewska ma wyjechać z USA w piątek, ma już bilet na samolot dla siebie i swego 6-letniego syna Briana. Wszystkie możliwości apelacji zostały wyczerpane. Miejscowy demokratyczny senator Richard Durbin odmówił interwencji.

Carl Rusnok ze służb imigracyjnych uważa, że jego urząd wykazał się pobłażliwością, gdyż "nie aresztował pani Wasilewskiej i odłożył jej deportację do 8 czerwca".

Syn Wasilewskiej - Brian urodził się w USA, dzięki czemu ma obywatelstwo amerykańskie, ale jego matka nie będzie mogła wrócić do Stanów Zjednoczonych przez 10 lat - tak mówi prawo imigracyjne.

W Chicago zostaje mąż pani Janiny, Tony Wasilewski, gdyż nie może opuścić firmy, którą prowadzi (sprzątanie mieszkań) - jedynego źródła utrzymania rodziny. W Polsce - powiedziała pani Janina "Chicago Tribune" - nie mają nawet mieszkania.

Tony ma wkrótce otrzymać obywatelstwo USA. Oboje uważali dotąd Amerykę za swoją drugą ojczyznę - na ich domu w Shiller Park na przedmieściach Chicago powiewa amerykańska flaga.
DRAMAT W CHICAGO
2007-06-08 20:58 Aktualizacja: 2007-06-09 17:10
Amerykanie wyrzucają Polkę
Po 18 latach życia w Ameryce Janina Wasilewska została deportowana - pisze DZIENNIK. Dziś razem z sześcioletnim synkiem powinna wylądować na warszawskim Okęciu. W Chicago zostawia męża i cay dorobek życia. I zgodnie z amerykańskim prawem nie może tam wrócić przez najbliższe 10 lat. Stała się bohaterką chicagowskiej prasy.
Mimo próśb rodziny Wasilewskich amerykańskie władze nie udzieliły Polce azylu. Sytuacja jest patowa, bo mąż kobiety Tony Wasilewski dostał azyl, a za dwa tygodnie otrzyma obywatelstwo USA.
Historia ma swój poczatek w marcu 1989 roku. Wtedy Janina Wasilewska przyleciała do Ameryki w obawie przed represjami komunistycznych władz. Jako studentka działała w "Solidarności" i kilka razy była aresztowana. W Chicago miała wujka, więc postanowiła wyjechać, aby za Oceanem zrealizować swoje marzenia o wolności. Wujek pomógł Janinie załatwić wszystkie potrzebne formalności i wypełnić wniosek o azyl. Motywacja - prześladowanie polityczne.
Mijały miesiące, potem lata i w sprawie Polki nic się nie działo. Wreszcie w 1995 roku władze wydały negatywną decyzję, tłumacząc, że sytuacja polityczna w Polsce się zmieniła. Podczas procesu w chicagowskim sądzie imigracyjnym Wasilewska podpisała dokument - zobowiązanie do dobrowolnego wyjazdu z USA. Dziś jej nowy adwokat Royal Berg tłumaczy, że kobieta nie wiedziała, co podpisuje, bo słabo znała angielski, a podczas procesu nie zapewniono jej tłumacza.
W 1998 roku Wasilewska ponownie poszła do sądu, licząc, że stara decyzja zostanie cofnięta na podstawie nowego prawa uchwalonego z myślą o uciekinierach m.in. z Europy Wschodniej. Jednak ze względu na to, że kobieta nie dostosowała się do decyzji sprzed trzech lat, wszczęto postępowanie deportacyjne. Amerykańskich władz nie przekonały żadne argumenty. Przedstawiciele służb imigracyjnych w wypowiedziach dla chicagowskich mediów podkreślają, że urzędnicy i tak wykazali się wielką pobłażliwością, odkładając deportację kobiety do 8 czerwca. - Mogliśmy ją przecież aresztować - tłumaczył Carl Rusnok z federalnego biura ds. imigracji i służb celnych.
Mąż Janiny Tony Wasilewski również uciekł z Polski przed komunizmem. Janinę poznał w Chicago. Tam założyli rodzinę, od 14 lat prowadzą firmę sprzatającą. Wychowują syna Briana. Chłopiec ma obywatelstwo amerykańskie i to dla niego postanowili się zamerykanizować. Na ich domu na przedmieściach Chicago powiewa nawet amerykańska flaga. Dramatyczną historię rodziny opisały zarówno polonijne, jak i amerykańskie media w Chicago. "Wśród zawieruchy ostatnich minut na sali sądowej, chwytających za serce sąsiedzkich uścisków i bolesnych pytań zadawanych przez 5-letniego Briana - obywatela Stanów Zjednoczonych, który zastanawia się dlaczego musi wyjechać w piątek do jakiegoś miejsca zwanego Warszawą - dobiega końca życie, które stworzyła" - czytamy w "Chicago Tribune". Gazeta zamieściła tę historię na pierwszej stronie.
Kobieta opowiadała dziennikarzowi o decyzji, jaką podjęła z mężem. - Tony zostanie w naszym domu w Schiller Park, aby nadal prowadzić firmę. Jeżeli mąż zostanie tutaj, a ja będę musiała wyjechać do Polski z Brianem, to nie wiem co się stanie z naszą rodziną - mówi.
Kobiecie nie mogą pomóc również polskie władze. - Choć uważamy sytuację życiową pani Janiny Wasilewskiej i jej rodziny za godną ubolewania, nie możemy nie brać pod uwagę faktu, że podjęcie decyzji o jej wydaleniu ze Stanów Zjednoczonych wiązało się z jej nielegalnym pobytem na tym terytorium - tłumaczy Robert Szaniawski, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych. - Standardem w stosunkach międzynarodowych jest honorowanie decyzji władz imigracyjnych tak w zakresie udzielania wiz, jak i decyzji o odmowie wjazdu lub wydaleniu z terytorium własnego państwa. Również władze RP nie dopuszczają sytuacji, w których inne państwa chciałyby podważyć decyzje polskich organów imigracyjnych - dodaje Szaniawski.
Do domu państwa Wasilewskich zadzwoniliśmy wczoraj o godz. 16 czasu polskiego. W Chicago była 9. Odebrała kobieta, która przedstawiła się jako siostra Janiny Wasilewskiej. - Nie ma ich w domu, a ja nic nie mogę mówić - skwitowała. - O której pani Janina wylatuje do Polski? - dopytywaliśmy. - A kto powiedział, że wylatuje? Jeszcze nic nie jest przesądzone. Ale nie chcę rozmawiać. I siostra też nie życzy sobie żadnych wywiadów. Niepotrzebny jej rozgłos w Polsce - odpowiedziała. Tony Wasilewski nie odbierał telefonu. Katarzyna Świerczyńska, Magdalena Janczewska W osiemnaście lat od przybycia do Stanów Zjednoczonych Wasilewska, lat 41, była działaczka Solidarności, która w USA wystąpiła o azyl polityczny, musi opuścić Amerykę. Towarzyszył jej będzie syn, 5-cioletni Brian, Amerykanin z urodzenia. Mąż Janiny i ojciec Briana-Tony Wasilewski również był działaczem Solidarności i też salwował się wyjazdem do USA, ale mimo, że znajdował się w podobnej sytuacji został lepiej potraktowany przez prawo i obecnie czeka na egzamin oraz przyznanie mu obywatelstwa amerykańskiego.

Wasilewscy postanowili, że Tony pozostanie w ich domu w Schiller Park, aby nadal prowadzić firmę sprzątania biur, którą wspólnie założyli.”Jeżeli mąż zostanie tutaj, a ja będę musiała wyjechać do Polski z Brianem, to nie wiem co się stanie z naszą rodziną”- powiedziała dziennikarzowi Tribune Janina Wasilewska, starając się powstrzymać łzy.

Jej zmagania z amerykańskim systemem imigracyjnym to długa historia: od wniosku o przyznanie azylu politycznego, odrzucenie wniosku, apelację, aż do przesłuchania w sądzie imigracyjnym w 1995 roku. Wtedy adwokat reprezentujący Janinę Wasilewską przystał, bez jej zgody, na jej dobrowolny wyjazd ze Stanów Zjednoczonych. Adwokat Royal F. Berg, który obecnie reprezentuje Wasilewską, wskazał, że wyraźnym niedopatrzeniem na przesłuchaniu sprzed 12 lat był brak tłumacza, który wyjaśniłby Wasilewskiej o co chodzi. Ponieważ przez trzy lata Janina Wasilewska nie zgłaszała swego wyjazdu Urząd Imigracyjny uznał, że najwyraźniej zignorowała porozumienie sądowe i nie wyjechała do Polski. W 1998 roku Wasilewska ponownie udała się do sądu, usiłując skorzystać z nowego wtedy prawa, uchwalonego z myślą o uciekinierach z Ameryki Środkowej i ze Wschodniej Europy. Jednak ze względu na to, że Wasilewska nie opuściła wcześniej dobrowolnie Stanów Zjednoczonych nie mogło być mowy o przyznaniu jej prawa stałego pobytu. Wszczęto postępowanie deportacyjne.

Janina Wasilewska ma już bilety lotnicze dla siebie i syna. Jeżeli nic się nie zmieni odlecą w najbliższy piątek.

W połowie kwietnia na spotkaniu poświęconym reformie imigracyjnej , które odbyło się w Fundacji Kopernikowskiej z udziałem kongresmanów Emanuela i Gutierreza, Tony Wasilewski świadom, że jego żona może być wkrótce deportowana powiedział: „Jeżeli tak się stanie utracę wiarę w Amerykę”.Być może w sprawie rodziny Wasilewskich, którą na oczach bezradnej Polonii rozdziela w majestacie prawa amerykańskie ustawodawstwo, da się jeszcze coś zrobić.

Alex Lech Bajan

CEO
RAQport Inc.
2004 North Monroe Street
Arlington Virginia 22207
Washington DC Area
USA
TEL: 703-528-0114
TEL2: 703-652-0993
FAX: 703-940-8300
EMAIL: alex@raqport.com
WEB SITE: http://raqport.com